Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi piter z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 24212.91 kilometrów w tym 3669.61 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2708 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy piter.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:304.95 km (w terenie 40.00 km; 13.12%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:50.83 km
Więcej statystyk

praca i dłuższy wieczorowy powrót

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

praca i powrót przez zieloną, Skrajnicę i Korwinów + kilka km po mieście




praca i jazda...

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

praca i po pracy w kilka rozrzuconych miejscówek


Kategoria miastowo


praca i 86 częstochowska masa krytyczna

Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 0

Do pracy, potem jeszcze trochę po mieście i znów do roboty. Prosto na Masę - lekka lipa z tymi naszymi policjantami...ale pomijam to milczeniem.
Posiadówka po Masie - znów spotkałem Helenkę :)
Wieczorowy wspólny rozjazd do domków - bardzo ciepło.


Kategoria miastowo


po mieście...

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 0

sporo dziś jazdy...ale tylko wśród powolnych metalowych puszek...wieczór cieplutki, trzeba się w końcu "puścić" gdzieś terenowo po zmroku.


Kategoria miastowo


praca i jazda...

Środa, 24 kwietnia 2013 · dodano: 24.04.2013 | Komentarze 0

Do pracy tradycyjnie...koło ronda mijam Helenkę. Po pracy trochę km po mieście - jak już się uruchomiłem to trzeba ludzi odwiedzić. Ależ ile można kręcić między samochodami. Śmignąłem niebieskim do Poraja na colę przy dworcu i powrót takąż samą trasą - przynajmniej się nie zgubi człowiek. Fajny dzionek, słońca nie ma a ciepełko idealne. Teraz czas na zimny browarek.




pierwsze kilometry...

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 4

Dziś wielki dzień...znów wsiadłem na rower po niemal 3 miesięcznej przerwie spowodowanej ingerencją chirurgiczną...

Ale co tam - na początek kilkanaście km po mieście na kozie, którą zawiozłem na przegląd do Adama. Odebrałem też mojego narowistego wymiatacza, który dostał kilka fajnych części - kurcze jak ten amorek chodzi...
Wiedziałem, że nie skończę dzisiejszej przygody tylko na grzecznym przyjeździe do domku, trzeba było się przebrać i zrobić te kilkanaście dodatkowym km w terenie. Sprzęt chodzi jak żyleta. Mnie praktycznie nic nie boli, no może mam mały dyskomfort, ale jest zajebiście.